[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy nosili czapki i wyraŸnie bylido siebie podobni z wygl¹du.¯aden nie przekracza³ metra osiemdziesiêciuwzrostu, wszyscy byli muskularni i szerocy w ramionach.Na g³adko wygolonych,b³yszcz¹cych od deszczu twarzach malowa³ siê wyraz kpiny i ironii.- Pamiêtasz operacjê Flet? - zapyta³ Bauma Roselli, spogl¹daj¹c z zadowoleniemna swoich ludzi.- Pos³u¿y³em siê tym samym pomys³em.Zerkaj¹c z zak³opotaniem na przyjaciela, Benni przypomina³ sobie akcjê z 1986roku, kiedy to zacieœni³y siê ³¹cz¹ce ich wiêzi.Nagle zrozumia³, na czympolega podstêp Roselliego i odwróci³ g³owê w stronê trzech Marines.- Przebieranka - powiedzia³ Roselli, a potem zwróci³ siê do trzech przybyszów.-Panowie, to jest Michael 0'Donovan, a ten niedysponowany to podpu³kownikBeniamin Baum.Wszyscy uprzejmie skinêli g³owami.Byli zatrudnieni w Agencji i od wielu latpracowali z Rosellim przy ró¿nych tajnych akcjach.- Ja nazywam siê Me - powiedzia³ z uœmiechem „kapitan".Stoj¹cy obok niego„major" uniós³ rêkê.- Ja jestem Lary.- No to ja chyba jestem Curry - powiedzia³ trzeci, zdejmuj¹c czapkê pu³kownika.Jeœli nie liczyæ kilku siwych kosmyków nad du¿ymi uszami, by³ ca³kowicie ³ysy.Zarówno 0'Donovan jak i Baum nie mogli wyjœæ z podziwu nad uderzaj¹cympodobieñstwem agentów CIA do Benniego.- Dzisiaj rano siê ogoli³em - powiedzia³ „pu³kownik", g³adz¹c siê po policzku.-¯ona mnie takiego nie znosi.Dwaj pozostali wybuchnêli œmiechem.Roselli poszed³ w œlad za nimi, równie¿Baum i 0'Donovan nie mogli siê powstrzymaæ.- Wed³ug mnie wygl¹dasz ca³kiem atrakcyjnie - powiedzia³ Benni.- Naprawdê.Œmiech rozluŸni³ trochê atmosferê i powia³o umiarkowanym optymizmem.Gdyjeden z têgich oficerów wyst¹pi³ przed szereg, wydawa³o siê, ¿e dwaj podobnibracia ostro¿nie podchodz¹ do siebie po d³ugich latach roz³¹ki.- Panie pu³kowniku - rzek³ agent, odpinaj¹c guziki munduru i kiwaj¹c g³ow¹ wstronê materaca.- Mam nadzieje, ¿e ³Ã³¿ko jest wygodne.15Wybrze¿e Afryki Pó³nocnejLuksusowy odrzutowiec dyspozycyjny Falcon 900 ci¹³ zimne, nocne powietrze.Jegob³yszcz¹cy, br¹zowy kad³ub po³yskiwa³ na wysokoœci jedenastu tysiêcy metrów,gdy stalowe skrzyd³a pochyla³y siê to na prawo, to na lewo pod wp³ywematlantyckich pr¹dów powietrznych.G³adki nos i wypucowana przednia szyba tegomechanicznego soko³a odbija³y ostre œwiat³o ksiê¿yca, a fale wiatrów wiej¹ce odstratosfery powodowa³y, ¿e d³uga smuga kondensacyjna ci¹gn¹ca siê za ogonemprzyjmowa³a kszta³t linii krzywej.Falcon unosi³ siê w powietrzu bez wysi³ku, ale nie dorównywa³ lekkoœci¹ duchowiMartiny Ursuli Klump.Obserwuj¹c odbit¹ w iluminatorze sw¹ uœmiechniêt¹ twarz,dostrzega³a rozluŸnienie napiêcia, które towarzyszy³o jej od paru miesiêcy.Jednak¿e wpatrzona w powierzchniê czarnego morza za rzadkimi chmurami, z trudempanowa³a nad cia³em.Siedzia³a rozparta w fotelu z kremowej skóry, który prawie wszystkich pasa¿erówpotrafi³ uko³ysaæ do snu, lecz ona rytmicznie porusza³a stop¹, nie rozluŸniaj¹cmiêœni ukrytych pod d³ug¹, czarn¹, we³nian¹ sukni¹.A gdy w s³uchawkachzabrzmia³o crescendo z allegro IX Symfonii Beethovena, zaczê³a dyrygowaæ.Mia³ateraz zamkniête oczy, kiwa³a g³ow¹, kosmyki czarnych w³osów opada³y jej naczo³o i, kiedy podnosi³a zaciœniêt¹ piêœæ, Londyñski Chór i OrkiestraFestiwalowa nale¿a³y do niej.Pokazywa³a, jak maj¹ graæ, zmusza³a ich dopos³uszeñstwa, wyci¹ga³a z nich wszystko, co najlepsze, a¿ w koñcu wspólnieosi¹gnêli zapieraj¹cy dech w piersi niemiecki orgazm.Ze wstrzymanym oddechem zmieni³a pozycjê na fotelu, zdjê³a s³uchawki,otworzy³a oczy i po drugiej stronie kabiny ujrza³a znieruchomia³ego na foteluSalima, który ze zdumieniem przygl¹da³ siê swej szefowej.Odginaj¹c g³owê doty³u, zaczê³a siê histerycznie œmiaæ.W koñcu siê uspokoi³a, z³o¿y³a rêce jak do modlitwy i przeci¹gnê³a siê.Naumieszczonym u góry ekranie wideo widaæ by³o trasê Falcona.na elektronicznejmapie bia³a kreska zbli¿a³a siê do Cieœniny Gibraltarskiej.Obok monitora wprzeszklonej wnêce migota³y diody odtwarzacza CD.Przez otwarte drzwi widzia³aspoczywaj¹ce na pod³odze kabiny pilotów stopy Mussy, którego cia³o kry³o siêza oparciem fotela drugiego pilota.Za butami Mussy feeria b³yszcz¹cych lampektablicy przyrz¹dów okala³a bia³e koszule pilotów.Martina usiad³a wygodniej i rozejrza³a siê po samolocie.Wyczarterowa³a têzbudowan¹ we Francji maszynê wy³¹cznie ze wzglêdu na rozmiar i zasiêg, choæ ówpa³ac ze skrzyd³ami przeznaczony by³ g³Ã³wnie dla ludzi zamo¿nych.Uda³o mi siê.Klepnê³a siê d³oñmi po udach, na co Salim znów wychyli³ siê zeswego fotela.Uœmiechnê³a siê, wskazuj¹c wzrokiem pozê œpi¹cego naprzeciwSalima Muhammeda, któremu rêce zwisa³y z fotela i zaczepia³y palcami oczerwony, kosztowny dywan.Wszystkich ich zrobi³am w konia, uciek³am przedpoœcigiem stuamerykañskich psów goñczych, zabra³am im cenn¹ zabawkê i zostawi³am ichskacz¹cych sobie do garde³.Odwróci³a siê w stronê czêœci rufowej i z uznaniem popatrzy³a na mê¿czyzn,którzy swobodnie czuli siê wœród otaczaj¹cych ich luksusów.Œciany kabinywy³o¿one by³y kremow¹ tkanin¹ o nieregularnej fakturze przypominaj¹cej skórêzwierzêcia.Na pó³okr¹g³ym suficie znajdowa³y siê wyk³adane z³otem panele zlampkami do czytania i nawiewami powietrza; dolne czêœci œcian pokrywa³ydrewniane szafki pokryte polerowan¹ ¿ywic¹.Przymocowany do lewej czêœcikad³uba stolik do posi³ków otacza³y cztery wyœcie³ane skór¹ krzes³a.Na jednejpo³owie Yaccub, Jaweed i Ali grali w karty, a na drugiej Nabi³ cichutko stuka³w klawiaturê laptopa Compaq.W pomieszczeniu by³o ch³odno, wiêc wszyscy mielijeszcze na sobie „pogrzebowe" uniformy.Za nimi pok³adowa grodŸ przes³ania³a prawie ca³¹ sypialniê Falcona, lecz mimoto Martina widzia³a tam czarne spodnie na nogach Riyada i Youssefa, anaprzeciwko nich na sofie obitej tapicerk¹ pasuj¹c¹ do dywanu - podeszwy butówdziewczyny.Kiedyœ Baumowi zaufa³am, wspomnia³a, a s³odycz zemsty wypar³a rozgoryczenie.Teraz go za³atwi³am.Otworzy³a wieczko z³otej popielniczki, zapali³a cienkiegoDu Mauriera, nacisnê³a przycisk rozk³adaj¹cy fotel i odda³a siê rozpamiêtywaniusukcesu pierwszego etapu operacji Skorpion.Wszyscy jesteœmy ¿ywi, cieszy³a siê, jak dowódca wojskowy, któremu dopisa³oszczêœcie.Nagle na myœl o Iyadzie zmarszczy³a czo³o.No mo¿e nie wszyscy.Jegog³owa znajdowa³a siê tu¿ obok, lecz jego cia³o wciœniêto do lodówki stoj¹cej wpiwnicy bezpiecznego domu w Nowym Jorku.Jednak teraz jest z lyada wiêcejpo¿ytku, ni¿ gdyby ¿y³.Uœmiech powróci³ na twarz Martiny, gdy przypomnia³asobie, jak amerykañski inspektor celny na moment podniós³ wieko trumny, a potemzaraz je opuœci³, jakby ujrza³ zw³oki samego ksiêcia Drakuli.Oczywiœcie nie do koñca prawd¹ by³o równie¿ to, ¿e wszyscy lec¹ z ni¹samolotem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]