[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam Nagual ostrzegał ją, że jeśli nie będzie ostrożna, zniewolę ją.Nawet Soledad mówiła jej, by na mnie uważała, bo mój duch bierze innych w niewolę i używa ich jako sług, a do czegoś takiego byłby zdolny tylko Silvio Manuel.On uwięził mnie, a ja z kolei zniewolę każdego, kto się do mnie za bardzo zbliży.La Gorda zapewniła, że żyła pod moim urokiem aż do chwili, gdy usiadła w domu Silvia Manuela.Tam dopiero poczuła, jak z jej ramion spada wielkie brzemię.Wstałem, zataczając się pod ciężarem jej słów.W żołądku miałem dziwną pustkę.Dotychczas byłem przekonany, że mogę liczyć na poparcie la Gordy w każdych okolicznościach, toteż poczułem się zdradzony.Miałem ochotę wyrazić te uczucia na głos, ale uratował mnie przypływ trzeźwości umysłu.Powiedziałem, że jako wojownik doszedłem do obiektywnego przekonania, iż don Juan zmienił moje życie na lepsze.Wiele razy zastanawiałem się nad tym, co ze mną uczynił, i wniosek zawsze był ten sam.Dał mi wolność.Wolność jest wszystkim, co znam, jedynym, czym mogę obdarzyć każdego, kto do mnie przyjdzie.Nestor gestem wyraził solidarność ze mną i zaapelował do kobiet, by porzuciły wrogie nastawienie.W jego wzroku czytałem, że nie rozumie tego wszystkiego, choć chciałby.Powiedział, że rzeczywiście nie należę do ich grupy; jestem samotnikiem.Byłem im potrzebny przez jakiś czas, by mogli przełamać bariery uczuć i rutyny.Teraz, gdy są już wolni, nic ich nie ogranicza.Pozostanie ze mną z pewnością sprawiłoby im przyjemność, ale byłoby zgubne w skutkach.Wydawał się głęboko poruszony.Stanął obok mnie i kładąc mi rękę na ramieniu, powiedział, że czuje, iż nie zobaczymy się już nigdy więcej na tym świecie.Wyraził żal, że rozstajemy się w tak małostkowy sposób, ujadając, narzekając i oskarżając się wzajemnie.Poprosił mnie, bym ich opuścił, gdyż nie możemy już być razem.Zaznaczył jednak, że nie mówi w imieniu własnym, lecz innych.Śmiał się z la Gordy, gdy opowiedziała im o wężu tworzonym przez naszą grupę, zmienił jednak zdanie i ten pomysł nie wydaje mu się już niedorzeczny.Była to nasza ostatnia okazja, by odnieść wspólny sukces.Don Juan nauczył mnie przyjmować własny los z pokorą.– Przeznaczenia wojownika nie da się zmienić – powiedział kiedyś.– Ważne jest to, jak daleko uda mu się zajść i na ile nieskazitelny potrafi pozostać w obrębie tych sztywnych granic.Jeśli na ścieżce wojownika pojawiają się przeszkody, stara się je przezwyciężyć, postępując nieskazitelnie.Jeśli napotka na swojej ścieżce nieznośne trudności i cierpienia, łka, ale żadna ilość łez nie może nawet o włos zmienić jego przeznaczenia.Moje pierwotne postanowienie, by podążyć drogą wskazaną przez moc tego miejsca, okazało się słuszne.Wstałem.Wszyscy odwrócili głowy.La Gorda podeszła do mnie i jak gdyby nigdy nic powiedziała, że muszę wyjechać, ona zaś spotka się ze mną później.Miałem ochotę odrzec, że nie widzę żadnego powodu, by miała do mnie dołączać, skoro sama wybrała pozostanie z resztą grupy.Chyba wyczuła, że czuję się zdradzony.Spokojnie zapewniła mnie, że musimy wypełnić nasz los razem jak wojownicy, a nie jak małostkowi ludzie, którymi jesteśmy.6.UTRATA LUDZKIEGO KSZTAŁTUPrzez kilka następnych miesięcy La Gorda pomagała pozostałym osiedlić się w różnych częściach Meksyku, a potem sama przeprowadziła się na stałe do Arizony.Wówczas przystąpiliśmy do rozwikłania najdziwniejszej i najbardziej frapującej części naszego terminowania.Na początku stosunki między nami były dość napięte.Bardzo trudno było mi przezwyciężyć uczucia, jakie pozostały we mnie po rozstaniu w parku Alameda.Chociaż la Gorda wiedziała, co się dzieje z innymi członkami grupy, nigdy o tym nie wspominała.Uważała, że znajomość ich poczynań jest mi zupełnie niepotrzebna.Na pozór nasze kontakty układały się jak najlepiej.Czułem jednak do niej gorzką niechęć za to, że stanęła przeciwko mnie, biorąc stronę innych.Nigdy nie wyraziłem tych uczuć, ale one we mnie były.Pomagałem la Gordzie i oddawałem jej rozmaite przysługi, jakby nic się nie zdarzyło, ale robiłem to tylko po to, by zachować nieskazitelność własnych poczynań.Był to mój obowiązek – chętnie poświęciłbym życie, by go wypełnić.Zająłem się wprowadzeniem jej we wszelkie niuanse życia we współczesnym mieście.Zaczęła nawet uczyć się angielskiego i czyniła w tym fenomenalne postępy.Nie wiadomo kiedy minęły trzy miesiące.Pewnego dnia, gdy byłem akurat w Los Angeles, obudziłem się wcześnie rano, czując nieznośny ucisk w głowie.Nie był to zwykły ból głowy – czułem się raczej tak, jakbym miał coś bardzo ciężkiego w uszach.Czułem ten ciężar także na powiekach i na podniebieniu.Miałem podwyższoną temperaturę, ale gorączka ograniczała się tylko do głowy.Niepewnie spróbowałem usiąść.Przeszło mi przez Myśl, że może to być udar mózgu.W pierwszej chwili chciałem wołać o pomoc, ale udało mi się jakoś uspokoić.Próbowałem pozbyć się lęku.Po chwili ucisk w głowie zmniejszył się, ale jednocześnie przesunął w stronę gardła.Z trudem łapałem oddech.Przez jakiś czas kaszlałem i krztusiłem się.Potem ucisk powoli przesunął się na klatkę piersiową, żołądek, podbrzusze, nogi, stopy i wreszcie zniknął.Cokolwiek to było, trwało około dwóch godzin i całkowicie mnie wyczerpało.Przez cały ten czas miałem wrażenie, że coś w moim ciele przesuwa się w dół i wychodzi na zewnątrz.W wyobraźni widziałem, jak to coś zwija się niczym dywan.Inny obraz, jaki mi się nasunął, przedstawiał kroplę jakiejś cieczy poruszającą się wewnątrz mojego ciała.Odrzuciłem go jednak na korzyść pierwszego: wrażenie zwijania w rulon było wyraźniejsze.Podobnie jak zwijany dywan, w miarę przesuwania się w dół to coś stawało się coraz cięższe i bardziej bolesne.Szczególnie w dwóch miejscach ból był nie do wytrzymania: w kolanach i stopach, szczególnie prawej, która pozostała gorąca jeszcze przez trzydzieści pięć minut po tym, jak ucisk i inne nieprzyjemne wrażenia zniknęły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]