[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapadł już zmierzch.Na niebie blado świeciły pierwsze gwiazdy.Wkrótce obok nich pojawi się księżyc.- Muszę się z nim zobaczyć - pomyślała.Jeśli postąpi wbrew jego woli, gotów przyjść na zamek i osobiście zażądać widzenia z nią.Wróciła do sypialni, skąd wzięła ciepły szal z Paisley, którym się owinęła.Niania jadła kolację z resztą służby.Jedyną osobą na straży był lokaj w hallu przy frontowych drzwiach.Postanowiła wyjść tylnymi drzwiami, które prowadziły do ogrodu.Mimo że mrok gęstniał z każdą chwilą, a cienie wysokich drzew wydłużały się coraz bardziej i bardziej, bez przeszkód przemierzyła murawę ogrodu.Minęła następnie fontannę, z której ciągle tryskała woda, i dotarła do świątyni Czterech Wiatrów.Była to budowla z kopułą z czterema jońskimi portykami i pięknie rzeźbionymi kwiatonami.Wewnątrz część ścian pokryta była białym, żyłkowanym marmurem, inne były złocone.Również czarne kolumny i architrawy miały złote elementy.Wszystko razem tworzyło zapierającą dech w piersiach, piękną całość.Teraz jednak nie zważała na urok wnętrza.Była pewna, że jest obserwowana.Jasper wyszedł nagle zza filaru.W wieczornym świetle sprawiał wrażenie złowróżbnej zjawy.Z trudem powstrzymała się od ucieczki na jego widok.- Dobry wieczór, Noello - powiedział.- Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć? zapytała drżącym głosem.- Zapewne to jakaś pomyłka.- Czekałem, aż mój miły, wspaniałomyślny kuzyn zostawi cię samą - powiedział Jasper.-Kiedy więc dzisiaj wyjechał z zamku, powiedziałem sobie: teraz albo nigdy.Pomyślała, że Jasper musi mieć na zamku swojego człowieka, który donosi mu, co się tam dzieje.Noella milczała.Jasper podszedł do jednego z otwartych okien.Poszła za nim.Cóż innego jej pozostało?Przez chwilę stali w milczeniu.Przerwała je Noella:- Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć?- Potrzebuję twojej pomocy.- Mojej.pomocy?- Właśnie.Twój, nazwijmy go tak, „brat” myślał, że pozbędzie się mnie, dając mi jałmużnę.Przychodzę więc sam wziąć, co mi się należy.Noella jęknęła.- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz.ukraść coś z zamku?- Właśnie taki mam zamiar.I nie zadowolę się byle czym.Twoja pomoc będzie polegała.- Nie mogę.Nie mogę zrobić czegoś takiego.- Możesz.Chyba że chcesz, żeby się wydały twoje kłamstwa.Noella krzyknęła z cicha:- Chcesz mnie szantażować?- Oczywiście.I pozwól, że coś ci powiem, śliczna kłamczuszko: albo zrobisz, co ci każę, albo ty i te dwa nudne staruchy, o które tak się troszczysz, pójdziecie na bruk.Mówił do niej takim tonem, jakby straszenie jej sprawiało mu przyjemność.- Jak możesz być tak.nikczemny? Jak możesz oczekiwać, że zrobię coś takiego człowiekowi, który okazał mi tyle dobroci?Jasper roześmiał się na głos.- Jak? Ależ to bardzo proste.Ty, bardziej niż ktokolwiek inny, powinnaś wiedzieć, co to znaczy życie bez pieniędzy.Otóż ja potrzebuję czegoś, co mógłbym sprzedać.Na zamku jest mnóstwo rzeczy, których braku nikt nie zauważy.- Nieprawda.Hrabia pamięta.wszystko w najdrobniejszych szczegółach.- Biorąc pod uwagę, jak bardzo jesteś w tę sprawę zaangażowana, myślę, że jakoś mu wszystko wytłumaczysz.Jego słowa wydawały się ociekać jadem.Noella jęknęła i powiedziała:- Coś mi się właśnie przypomniało.Nie musisz kraść.Ja ci pomogę.- A to w jaki sposób?- Książę powiedział mi dzisiaj, że jego ojciec zostawił swojej córce znaczną sumę pieniędzy, jeżeli wróci ona do domu.Jasper milczał przez chwilę.- Tego bym się rzeczywiście nigdy nie spodziewał - rzekł nareszcie.- Dziękuję za ofertę.Będę ci ogromnie wdzięczny za każdą pomoc, kiedy pieniądze trafią w twoje ręce.- Obiecuję.Dam ci wszystko co do grosza zapewniała Noella.- Nie jestem głupi - Jasper uśmiechnął się szyderczo.- Te pieniądze będą leżały w banku.Tobie dadzą ich tyle, żebyś miała się za co ubrać.Dla mnie taka suma to kropla w morzu potrzeb.Noella wciągnęła powietrze, jakby chciała coś powiedzieć, ale się nie odezwała.- Mnie chodzi o prawdziwe pieniądze - ciągnął Jasper.- Potrzebuję ich natychmiast i będę je miał.- Ale nie możesz kraść - powiedziała błagalnie.- Ja ci nie mogę w tym pomóc.- Będziesz musiała - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Zresztą nie żądam od ciebie wiele.Masz mnie tylko wpuścić do zamku przez drzwi ogrodowe, przez które tu przyszłaś, a później zamknąć za mną, kiedy wyjdę.To wszystko.Noella zadrżała.- Dlaczego mam to zrobić?- Żeby dać mi czas na ucieczkę.Chcę być daleko stąd, kiedy włamanie, nazwijmy to w ten sposób, się wyda.- To złe.to bardzo złe - szepnęła Noella.- Nie dyskutuj ze mną, tylko rób, co ci każę - powiedział Jasper wściekłym głosem.-Kiedy Lyndon ma wrócić?- Powiedział, że wróci jutro wieczorem, kiedy zakończy przygotowania do pogrzebu.- Pogrzebu? Jakiego pogrzebu?- Zmarł jego wuj, Robert.Jasper wpatrywał się w nią zdumiony w najwyższym stopniu.- Czy jesteś pewna, że chodzi właśnie o szanownego wuja Roberta Ravena? - zapytał po chwili.- O młodszego brata ojca Lyndona.Ku jej zdumieniu Jasper wydawał się ucieszony tą wiadomością.- A więc Robert Raven nie żyje.Nigdy bym się tego po nim nie spodziewał.Myślałem, że będzie trwał przez wieki.- Dlaczego tak cię to poruszyło? Czy jego śmierć w jakiś sposób cię dotyczy?- Naturalnie, że mnie dotyczy, ty idiotko.- Ale w jaki sposób? Nie rozumiem.Jasper otworzył już usta, żeby jej odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił zamiar i rzekł tylko:- Nie zadawaj żadnych pytań.Posłuchaj, co masz zrobić.Jutro.- Jutro? Mówiłeś przecież, że dzisiaj przyjdziesz na zamek.Byłoby o wiele bezpieczniej.jeśli musisz.coś ukraść.zrobić to dzisiaj, kiedy nie ma Lyndona.- Tak mówiłem, ale zmieniłem zamiar.Teraz wolę, żeby hrabia był w zamku.Powiem więcej, ogromnie mi zależy na jego obecności.W jego głosie słyszała ten sam ton niegodziwości, który ją przeraził wcześniej.Gdyby mogła go teraz widzieć wyraźniej, być może łatwiej by jej było odczytać jego zamiary.- Posłuchaj mnie - powiedział - i nie łudź się, jeśli nie zrobisz tego, co ci każę, wydam cię.A dobrze wiem, co mój kuzyn myśli na temat nieuczciwych kobiet.Wylądujesz na ulicy bez grosza przy duszy.W jego słowach było tyle pogardy, że Noella chciała mu przerwać i powiedzieć coś w swojej obronie, ale on ciągnął dalej:- Jestem pewien, że będzie ci przyjemnie przyglądać się, jak ta stara wiedźma, którą nazywasz nianią, umiera na twoich oczach.Jeśli chodzi o tego drugiego, ma trochę więcej szans na przetrwanie.- Nie masz prawa tak do mnie mówić.- Co do ciebie, to z twoją urodą bez wątpienia sobie poradzisz.Znajdzie się z pewnością ktoś, kto się tobą zaopiekuje.Choć wątpię, czy będziesz mogła liczyć na małżeństwo z tym kimś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]