[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sir, nigdy bym się nie ośmielił sugerować.nie miałem na myśli.- Nagle chłopak przestał się tłumaczyć, bo zrozumiał, że jego pan żartuje.Uśmiechnął się ciągle jeszcze niepewnie i dziarsko zawołał: - Oczywiście ma pan rację!- Dobrze, że znasz się na żartach, Perkins - pochwalił Brin.Nie wiesz przypadkiem, czy pani Ravenhurst jest sama, czy może któryś z gości towarzyszy jej przy śniadaniu?- Jedna z młodych dam już zeszła na dół.Minąłem ją na schodach zaledwie kilka minut temu.- Która?- Obawiam się, że nie znam jeszcze ich imion.- W takim razie opisz mi ją.- jest bardzo ładna - odparł Perkins, a rumieniec powrócił na jego policzki.- To mi niewiele mówi, chłopcze, bo one wszystkie są ładne.- Ale ta jest najładniejsza.Ma rude włosy i najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie.- Chłopak przerwał, bo nagle dotarło do niego, że się zagalopował.- Ani słowa więcej! I podaj mi niebieski surdut - zawołał Brin i wstał sprzed lustra, przed którym starannie układał fular.Szybko wsunął ręce w rękawy nienagannie skrojonego surduta i nie tracąc czasu, udał się wprost do jadalni, aby przyłączyć się do Sarah i do Verity.Przywitał je radośnie, a w odpowiedzi jedna obdarzyła go uroczym uśmiechem, druga natomiast ledwo kiwnęła głową.Niezrażony, usiadł obok pani Ravenhurst.- Wydaje mi się, że młoda dama, którą gościmy, nie jest dziś rano w najlepszym humorze - zwrócił się prowokująco do Sarah i jednocześnie nałożył sobie na talerz kilka plasterków szynki.- Nie przypominam sobie, żeby jako dziecko miewała takie humory.Owszem, bywała uparta, lecz nigdy nie miała skłonności do wpadania w ponury nastrój.Ale przecież z wiekiem ludzie się zmieniają.- Wzruszył ramionami.- Szkoda, że ty się nie zmieniłeś - powiedziała cicho Verity, a Brin i Sarah wybuchnęli śmiechem.- Widzę, że oboje jesteście dosyć bezceremonialni i nie ma w tym niczego złego - orzekła Sarah.- Ale ty, Brin, powinieneś wiedzieć, że Verity wcale nie jest pogrążona w ponurych myślach, jak to byłeś uprzejmy ująć.Zanim przyszedłeś, gawędziłyśmy sobie bardzo przyjemnie i całkiem wesoło.- Rozmawiałyście o mnie? - zapytał, unosząc brew.Ale zanim Sarah zdążyła odpowiedzieć, Verity wtrąciła się do rozmowy.- Nie pojmuję, co każe ci przypuszczać, że zaczynamy dzień tak nieciekawym tematem?Podejrzewała, że major celowo stara się ją sprowokować, a mimo to dziś rano wcale nie chciała zachowywać się tak bezceremonialnie.Niestety nie zdołała zapanować nad swoim językiem, bo major zdenerwował ją samym swoim wyglądem.Czy już od rana musi wyglądać tak okropnie atrakcyjnie? Wystarczyło, by rzuciła na niego okiem, i od razu robiło się jej gorąco, a serce zaczynało szybciej bić.Bardzo ją to złościło i postanowiła zachowywać się tak, żeby major nie zaczął się domyślać, jakie robi na niej wrażenie.Obawiała się, że w tym celu będzie musiała zachowywać się trochę gburowato, ale jeśli dzięki temu ma osiągnąć swój cel, to trudno.- Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to zanim przyszedłeś, Sarah zaofiarowała się, że pokaże mi swój piękny dom.A zwiedzanie zaczniemy od razu, gdy tylko ty i twoi goście ruszycie w drogę do Oksfordu - powiedziała Verity i sięgnęła po filiżankę, przez co nie zauważyła, że major zmarszczył brwi, a jego uśmiech przybladł.Nie umknęło to jednak uwagi ich gospodyni.- Verity już wczoraj zdecydowała, że woli obejrzeć nasz park, niż jechać do Oksfordu - wyjaśniła Sarah i spojrzała na młodą kobietę, która z każdą chwilą coraz bardziej ją intrygowała.- Mną nie musisz się przejmować - zwróciła się do niej.- Możesz ruszać, kiedy tylko zechcesz.Najlepiej jednak daj znać do stajni, żeby Sutton miał czas przygotować dla ciebie odpowiedniego konia.Prawdę mówiąc, będę wdzięczna, jeśli pojeździsz na mojej klaczy, bo ostatnio miała zdecydowanie za mało ruchu.- Zrobiłabym to z największą przyjemnością, ale nie pomyślałam, żeby zabrać strój do konnej jazdy.- Tym się nie martw.Jesteśmy podobnej budowy, więc z przyjemnością pożyczę ci któryś z moich.- Droga Sarah, nie powinnaś jej zachęcać do jazdy - wtrącił się Brin, nie dając Verity szansy, aby mogła podziękować za propozycję pożyczenia stroju.- Zawsze miała skłonności do samotnych wypraw.Zobaczysz, że gdzieś się zgubi, i będziesz musiała wysłać na jej poszukiwania wszystkich swoich ludzi.Verity spuściła oczy, jakby nagle okruszki na jej talerzu zrobiły się niezwykle interesujące.Owszem, kiedy była dzieckiem, zdarzało się jej wypuszczać na samotne wyprawy.Nigdy jednak nie odjeżdżała naprawdę daleko od domu ani nie znikała na tak długo, aby matka czy opiekun musieli się o nią martwić.Od kiedy ukończyła szkołę, a było to już niemal pięć lat (emu, zawsze przestrzegała polecenia opiekuna.Poza tą jedną jedyną, niezapomnianą, choć bezowocną wyprawą do Frampington na wszystkie konne przejażdżki wybierała się zawsze w towarzystwie stajennego.Uwagi Brina były więc nie tylko nieuzasadnione, ale także krzywdzące, a co więcej, przypuszczała, że dobrze o tym wiedział.Upewniła się, że Brin dokłada wszelkich starań, aby ją rozzłościć.A jedynym powodem, dla którego mógł się tak zachowywać, był chyba sposób, w jaki go potraktowała poprzedniego wieczoru.Wstała i przeprosiwszy, wyszła na chwilę, by nieco się uspokoić.Kiedy wróciła, przy stole siedziały już wszystkie pozostałe panny.Nie mogła patrzeć, jak trzy kandydatki do tytułu przyszłej wicehrabiny Dartwood skaczą koło Brina, wprost chłonąc każde jego słowo i chichocząc w odpowiedzi na każdą jego uwagę.Patrząc na umizgi tych idiotek, czuła, że robi się jej niedobrze.Stanowczo nie miała zamiaru dołączyć do grupy wielbicielek.Usiadła więc na kanapie z panią Fenner i lady Gillingham.Po paru minutach Brin porzucił chichoczące panny i skierował się w jej stronę.Zanim jednak zdążył podejść, Verity ostentacyjnie wstała i odeszła, aby usiąść obok pani Ravenhurst.Zaryzykowała i unosząc wzrok znad stołu, szybko zerknęła na Brina.Dostrzegła w jego oczach zagadkowy błysk, po którym nabrała pewności, że Brin naprawdę chce ją sprowokować i w ten sposób odegrać się za wczorajszy wieczór.Z przyjemnością powiedziałaby mu parę słów do słuchu, nie chciała jednak wprawiać w zakłopotanie przemiłej gospodyni, która musiałaby być świadkiem tej rozmowy.Ugryzła się w język, ale niepewna, jak długo zdoła utrzymać się w ryzach, znowu opuściła pokój.Musiała to zrobić, nim pokusa wylania resztek kawy na Brina okaże się zbyt silna!Obserwując zachowanie swojego dobrego przyjaciela, Sarah nie mogła nie zauważyć, że celowo stara się rozzłościć i zirytować Verity.Pomyślała, że gdyby zamiast Brina przy stole siedział jej mąż, takie cierpkie i prowokujące uwagi byłyby jak najbardziej zrozumiałe.Marcus był bowiem znany ze swojego irytującego sposobu bycia.Taki już z niego był uroczy drań! Nigdy wcześniej nie widziała jednak, żeby Brin celowo starał się kogoś speszyć.To było do niego całkiem niepodobne.Dlaczego więc tak właśnie postępuje w stosunku do Verity? - zastanawiała się zaintrygowana.Z zainteresowaniem obserwowała sposób, w jaki Brin odnosił się do pozostałych panien, które pojawiły się w jadalni wkrótce po wyjściu Verity.Po skończonym śniadaniu nabrała przekonania, że już rozumie przyczynę, dla której jej przyjaciel zachowuje się w tak niepojęty sposób.Kiedy przy stole pojawiły się trzy młode damy, Brin w oka mgnieniu zmienił się na powrót w dżentelmena o nienagannych manierach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl