[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastawę stołową można kupić w ostatniej chwili.- Im bliżej Aten, tym ceny będą niższe - argumentował.Mówił tonem doświadczonego człowieka interesów.Choć Deirdre znalazła już zastawę na trzydzieści dwie osoby, i to w przystępnej cenie, niechętnie przyznała Arnoldowi rację.Jej zgoda brała się głównie stąd, że to mąż trzymał wszystkie czeki podróżne.Zanim okręt dopłynął do Heraklionu na Krecie, Arnold poznał wszystkich Brytyjczyków na pokładzie i zaprosił majora rezerwy obrony terytorialnej wraz z małżonką na lunch - ale dopiero wtedy, gdy przekonał się, że ma on konto w banku Barclays.Później zjedli wspólnie kolację; sprawiła to wiadomość, że major od czasu do czasu grywa w brydża z naczelnym dyrektorem filii banku, w której pracował Arnold.Od tej chwili Bacon spędził wiele uroczych chwil w barze, wyjaśniając majorowi lub Malcolmowi - już żaden z nich nie słuchał jego wynurzeń - dlaczego nigdy nie powinien był iść za radą ojca i rozpoczynać pracy w banku, skoro los dał mu duszę przedsiębiorcy.Kiedy statek podniósł kotwicę i zostawił za sobą San-torini, Deirdre dokładnie już wiedziała, jaką zastawę chce kupić, ustaliwszy nawet nazwisko wytwórcy, z którym dokona transakcji natychmiast po zejściu na ląd w najbliższym porcie.Ale Arnold obstawał przy swoim: powinni poczekać do Aten, gdzie jest duży rynek.„Konkurencja sprawia, że ceny są tam o wiele niższe” - powtórzył licho wie ile razy.Deirdre wiedziała, że nie ma sensu przekonywać męża, choć coraz mocniej podejrzewała, iż w każdym kolejnym porcie, do którego zawiną w drodze do stolicy Grecji, ceny będą coraz wyższe.Paros stanowiło kolejny dowód, że przeczucia Deirdre były uzasadnione - jeśli w ogóle potrzebny był jakikolwiek dowód - gdyż ceny były tam już wyższe niż na Santorini.Kiedy „Princess Corina” zmierzała do Mykonos, Deirdre nabrała pewności, że ostatni port, w którym będą mieli okazję kupić upatrzoną zastawę, zaoferuje cenę, na jaką nie będą mogli sobie pozwolić.Kiedy owego piątkowego poranka statek zakotwiczył na Mykonos, Deidre była jedną z pierwszych kobiet na pokładzie, które zbiegły po trapie na nadbrzeże.Oświadczyła mężowi, że idzie na rekonesans po sklepach, a on niech to samo zrobi z bankiem.Joan i małżonka majora z ochotą zgodziły się towarzyszyć Deirdre w jej wypadzie, ponieważ zdążyła już zostać wybitnym znawcą greckiego garncarstwa.Trzy kobiety rozpoczęły poszukiwania od północnej części miasta i Deirdre z zadowoleniem stwierdziła, że w Mykonos jest jeszcze więcej sklepów niż na wyspach, które dotychczas zwiedziła.Zasięgnęła również języka u kilku ubranych na czarno kobiet, od których dowiedziała się, że znajdzie tu zastawy stołowe najsłynniejsze i najwyższej jakości oraz że należy je kupować tylko w jednym sklepie - w The House of Petros.Kiedy więc Deirdre zlokalizowała wreszcie wskazany sklep, resztę przedpołudnia spędziła na lustracji wszystkich zastaw stołowych, jakie mieli tam do zaoferowania.Po kilku godzinach doszła do przekonania, że dla gospodyni domowej z St Albans najodpowiedniejszy będzie zestaw eksponowany na środku sklepu i noszący miano „Delphi”.Ale kosztował dwa razy więcej niż najdroższy z tych, jakie oglądała na innych wyspach i pani Bacon świetnie zdawała sobie sprawę, że jej mąż nie zgodzi się na ten zakup twierdząc, iż przekracza to ich możliwości finansowe.Kiedy w końcu trójka kobiet opuściła sklep, żeby udać się na lunch z mężami, drogę zastąpił im przystojny młodzieniec w brudnym podkoszulku, wytartych dżinsach i z kilkudniowym zarostem na twarzy.- Wy Anglicy? - zapytał.Deirdre przystanęła, chwilę spoglądała w jego ciemnoniebieskie oczy, ale nie odezwała się słowem.Jej towarzyszki szybko zeszły z chodnika na brukowaną jezdnię i wymijając ich dalekim łukiem przyspieszyły kroku udając, że to nie do nich odnosi się zaczepka nieznajomego.Deirdre przesłała Grekowi uśmiech, a on ustąpił jej z drogi.Arnold przestrzegał żonę, żeby pod żadnym pozorem nie wdawała się w pogawędki z tubylcami.Gdy już trzy damy dotarły do restauracji, w której były umówione na lunch, ich mężowie popijali eksportowego lagera, a Arnold wyjaśniał właśnie majorowi i Malcolmowi, dlaczego w tym roku nie zapłacił składki w Partii Konserwatywnej.„Nie dam nawet pensa - perorował - dopóki nie zrobią porządku we własnym domu”.Deirdre podejrzewała, że jego niechęć do płacenia składek bardziej brała się z porażki, jaką poniósł w ostatnich wyborach na przewodniczącego miejscowego oddziału partii.Przez następną godzinę Arnold prezentował swoje poglądy na różnorodne tematy, od cięć budżetowych na obronę poczynając, przez New Age, na matkach samotnie wychowujących dzieci kończąc.W każdej z tych kwestii zajmował zdecydowanie negatywne stanowisko.Kiedy wreszcie przyniesiono rachunek, spędził pewien czas na podliczaniu kto, co i za ile zjadł, żeby każdy mógł dołożyć swoją działkę.Arnold pogodził się już z tym, że część popołudnia musi poświęcić na targowanie się w imieniu Deirdre, zwłaszcza że znalazła już zastawę stołową, która tak ją urzekła.Wszyscy ochoczo zgodzili się im towarzyszyć, żeby zobaczyć w działaniu człowieka, którego los obdarował duszą przedsiębiorcy.Kiedy Arnold wszedł do The House of Petros, musiał przyznać, że Deirdre wybrała „odpowiedni sklep”.Powtarzał tę uwagę, jakby chciał udowodnić, że to on miał rację nastając na to, by z zakupem poczekać do ostatniego portu.Pozostawał w błogiej nieświadomości, że cena zastawy wzrastała w miarę, jak przemieszczali się z wyspy na wyspę zbliżając do Aten, ale Deirdre nie uczyniła nic, żeby go w tym względzie oświecić.Po prostu zanosząc w duchu modły, podprowadziła męża do miejsca, gdzie pośrodku sklepu, na wielkim stole, puszyła się zastawa „Delphi”.Wszyscy zgodnie przyznali, że zastawa jest wspaniała, ale gdy Arnold dowiedział się, ile kosztuje, ze smutkiem pokręcił głową.Deirdre próbowała protestować, ale podobnie jak wielu klientów jego banku, dobrze znała ów wyraz twarzy męża.Tak więc ostatecznie zrezygnowała z zastawy „Delphi” - wspaniałej, choć w pośledniejszym gatunku i dużo droższej niż te, które oglądała na pozostałych wyspach.Trzy żony zaczęły wybierać naczynia dla siebie, a mężowie w posępnym milczeniu kalkulowali, na jaki wydatek ich stać.Kiedy kobiety podjęły już decyzję, Arnold długo targował się z właścicielem sklepu.Ostatecznie uzyskał obniżkę ceny o dwadzieścia procent.Kiedy już dobito targu, Arnoldowi zostało powierzone zadanie znalezienia angielskiego banku, w którym można by wymienić czeki podróżne.Z paszportami i podpisanymi czekami opuścił sklep celem wypełnienia misji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]