X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.cho�by� mi si� u nóg w�óczy�.Nie mog�abym�y� z cz�owiekiem, który tak kocha� inn� kobiet�, jak pan to robisz.Jestem zadumna.Wierzy mi pan?- Tak!- Przypuszczam.Je�eli wi�c dzi� drasn�am pana moimi �artami, to tylko przez�yczliwo�� dla pana.Imponuje mi pa�skie szale�stwo, chcia�abym, a�eby� by�szcz�liwy, i dlatego mówi�: wyrzu� pasiebie �redniowiecznego trubadura, bo ju�mamy wiek dziewi�tnasty, w którym kobiety s� inne, ni� pan je sobie wyobra�a, oczym wiedz� nawet dwudziestoletni ch�opcy.- Jakie� s�?- �adne, mi�e, lubi� was wszystkich prowadzi� za nos, a kochaj� si� tylko otyle, o ile robi im to przyjemno��.Na mi�o�� dramatyczn� nie zgodzi si� �adna,a przynajmniej nie ka�da.Musia�aby pierwej znudzi� si� mi�ostkami, anast�pnie znale�� dramatycznego kochanka.- Krótko mówi�c, insynuuje pani, �e panna Izabela.- O, ja nic nie insynuuj� pannie Izabeli - �ywo zaprotestowa�a pani W�sowska.-Jest w niej materia� na dzieln� kobiet� i ten, kogo ona pokocha, b�dzieszcz�liwy.Zanim jednak pokocha!.Pomó� mi pan wsi���.Wokulski podsadzi� j� i sam wsiad� na swego konia.Pani W�sowska by�arozdra�niona.Jaki� czas jecha�a naprzód, milcz�c; nagle odwróci�a si� irzek�a:- Ostatnie s�owo.Znam ludzi lepiej, ni� pan s�dzisz, i.l�kam si� pa�skiegorozczarowania.Otó� gdyby ono kiedy nadesz�o, przypomnij sobie moj� rad�: niedzia�aj pod wp�ywem uniesienia, tylko czekaj.Wiele rzeczy na pozór wygl�dagorzej ani�eli w rzeczywisto�ci.Szatan!� - mrukn�� Wokulski.Ca�y �wiat zacz�� przed nim kr��y� i nabiega�krwi�.Jechali, nic ju� nie mówi�c do siebie.Wróciwszy do Zas�awka Wokulski poszed�do prezesowej.- Jutro jad� - rzek�.- A cukrowni niech pani nie stawia.- Jutro?.- powtórzy�a staruszka.- A có� b�dzie z kamieniem?- W�a�nie, je�eli pani pozwoli, pojad� na Zas�aw.Obejrz� kamie�, zreszt� mamtam jeszcze interes.- Ha! jed� z Bogiem.nie masz tu co robi�.A w Warszawie zachod��e do mnie.Wróc� jednocze�nie z hrabin� i z ��ckimi.Wieczorem wpad� do niego Ochocki.- Do licha! - krzykn�� - tyle mia�em z panem do pogadania.Ale có�, pan ci�gleok�ada�e� si� babami, a teraz wyje�d�asz.- Nie lubisz pan kobiet? - rzek� z u�miechem Wokulski.- Mo�e masz racj�.- Nie to, �ebym nie lubi�.Ale od czasu, jak przekona�em si�, �e wielkie damynie ró�ni� si� od pokojówek, wol� pokojówki.Te baby - prawi� - to wszystko g�si nie wy��czaj�c najm�drzej-szych.Wczoraj naprzyk�ad pa� godziny t�omaczy�em W�sowskiej, na co przyda si� kierowaniebalonami.Mówi�em o znikni�ciu granic, o braterstwie ludów, o olbrzymichpost�pach cywilizacji.Ona patrzy�a mi w oczy tak, i� g�ow� odda�bym, �e mnierozumie.A kiedy sko�czy�em, zapyta�a:- Panie Ochocki, czemu si� pan nie �eni?.- S�ysza�e� pan!.Naturalnie,przez drugie pó� godziny wyk�ada�em jej, �e ani my�l� si� �eni�, �e nieo�eni�bym si� ani z pann� Felicj�, ani z pann� Izabel�, ani nawet z ni�.Diablimi po �onie, która by si� szasta�a po moich laboratoriach w sukni z d�ugimogonem, wyci�ga�aby mnie na spacery, wizyty, teatry.Dalibóg, nie znam anijednej kobiety, w której ci�g�ym towarzystwie nie zg�upia�bym w pó� roku.Umilk� i chcia� odchodzi�.- S�ówko - rzek� Wokulski.- Kiedy pan wróci do Warszawy, niech pan do mniewst�pi.Mo�e zakomunikuj� panu wiadomo�� o wynalazku, który wprawdzie zabierzepo�ow� �ycia, ale.przypadnie panu do gustu.- Balony?.- spyta� Ochocki z pa�aj�cym wzrokiem.- Co� lepszego.Dobranoc.Na drugi dzie� oko�o po�udnia Wokulski po�egna� domprezesowej.W par� godzin pó�niej by� w Zas�awiu.Odwiedzi� proboszcza i kaza�W�gie�kowi zabiera� si� w drog� do Warszawy.Za�atwiwszy to poszed� do ruinzamkowych.Na kamieniu ju� by� wyryty czterowiersz.Wokulski przeczyta� gokilka razy i zatrzyma� wzrok na s�owach: � Zawsze i wsz�dzie b�d� ja przytobie.��A je�eli nie?.� - szepn��.Na my�l o tym opanowa�a go rozpacz.W tej chwili mia� jedno tylko pragnienie:a�eby ziemia rozst�pi�a si� pod nim i poch�on�a go razem z tymi ruinami, z tymkamieniem i z tym napisem.Gdy wróci� do miasteczka, konie ju� by�y nakarmione; przy powózie sta� W�gie�ekz zielon� skrzynk�.- A czy wiesz, kiedy tu wrócisz? - zapyta� go Wokulski.- Kiedy Bóg da, panie - odpar� W�gie�ek.- Siadaj.Sam rzuci� si� na poduszki powozu i ruszyli.Z daleka stara kobieta prze�egna�aich na drog�.W�gie�ek spostrzeg� j� i zdj�� czapk�.- Niech mama b�dzie zdrowa!.- zawo�a� z koz�a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.