[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Co jest?Gwałtownie potrząsnęła głową, zarzucając czarnymi lokami.Usiłował wyswobodzić ramię.— Daj spokój, mała.To moja kolacja.Otworzyła buzię i wydała z siebie chrapliwy dźwięk.Zmarszczył czoło.— No co?— Ranny.— wyszeptała ochryple.Freddy uniósł brwizaskoczony.— Ty mówisz!— Ranny.— powtórzyła, nie puszczając jego ręki i wciążpotrząsając głową.37— Wiem, mała.Wiem, że jest ranny.Dlatego łatwo gomożna.— Pomóż, Freddy.Pomóż.Cofnął się zaskoczony, a oczy rozszerzyły mu się ze zdziwienia.— Chcesz, żebym pomógł temu zasrańcowi?!Kiwnęła głową.— Jesteś chyba stuknięta!Jej oczy wypełniły się łzami.— Pomóż kotu.Proszę.Patrzył na jej ładną buzię i serce mu topniało jak wosk nawidok tych załzawionych szarych oczu.— Już sam nie wiem.Chciałem go złapać i ładnie pokroić.Nie damy rady mu pomóc; nie da się tknąć palcem.Tylko nas podrapie do krwi.Tak robią ranne zwierzaki.Potrząsnęła głową i pochyliła się nisko.Uśmiechnęła siępatrząc w miodowe oczy kota i wyciągnęła rękę.Buras pozwolił jej dotknąć zesztywniałego futra.Freddy opadł na pięty.— Niech mnie kaczki zdepczą.Przez tydzień nosili kotu mleko kradzione z kredensuw kuchni u Samanty i namawiali kota, żeby pił.Dziewczynkabrała też trochę spleśniałego chleba z metalowego pojemnikana pieczywo, w którym z niewyjaśnionych powodów gospodyni zawsze trzymała stęchłe resztki.Samanta kruszyła spleśniały zielony chleb na ranę kota.Widziała kiedyś, żewłaśnie w ten sposób gospodyni potraktowała ranę na ramieniu Matthew.Codziennie rano, gdy tylko ojciec wychodził do pracy,Samanta spotykała się z Freddym, razem biegli do kota i tam,za dziurą w płocie, go pielęgnowali.Buras tylko dziewczyncedawał się dotykać.Freddy wyciągnął raz do niego rękę, alekot natychmiast wystawił pazury.Na ogół zatem chłopiecniecierpliwie czekał oparty o płot, gdy Samanta karmiła kotai mruczała mu coś na ucho niedawno odzyskanym głosem.Ażwreszcie nadszedł ranek, kiedy buras zniknął.Freddy był też pierwszą osobą, która ostrzegła dziewczynkę przed Isaiahem Hawksbillem.38Przy końcu ulicy stał ciemny cichy dom owiany mrocznątajemnicą.Wszystkie okna miał zabite deskami, a mieszkałw nim samotny staruch, który rozpalał wyobraźnię dzieciobrazami czarnej magii i nieznanych czarów.Nikt z dzieciaków nie widział nigdy Hawksbilla.Jedzenie zostawiały mu na schodkach od podwórka, gdzie stała metalowa puszka z miedziakami za zakupy i fatygę.Nieliczni śmiałkowie, którzy wystawali pod domem, żeby coś zobaczyć, szeptali potajemnie, że mignął im kiedyś w środku i że wygląda okropnie.W ichopowieściach był stary, pomarszczony i garbaty, i tak straszliwie szpetny, że widok jego wstrętnej gęby osadziłby w miejscu nawet pociąg z Brighton.O ile w dzieciakach z St.AgnesCrescent nazwisko Hawksbill wywoływało najprawdziwszeprzerażenie — zbliżając się do jego domu, zazwyczaj wszystkie przechodziły na drugą stronę ulicy — o tyle wśród dorosłych wywoływało podejrzliwość i nieufność.Opowiadano sobie, że wiele lat temu Isaiah Hawksbill dopuścił się strasznej zbrodni wobec małej dziewczynki.Samanta często stawała po drugiej stronie ulicy naprzeciwko ponurego domu i czując na barkach ubezpieczające ramię Freddy'ego, obserwowała, jak inne dzieci rzucają zgniłe owoce wprost w drzwi Hawksbilla.Owoce pękały nadrzwiach, ich zgniłe części zasychały i przyklejone do drewnaczekały, aż je zmyje deszcz.I tak dziewczynka spędzała dzieńza dniem.Uganiała się po Crescent z bandą dzikich bezdomnych dzieciaków, wracała do domu późnym wieczorem, gdzie gospodyni dawała jej kolację i natychmiast wysyłała do łóżka.Samanta żyła jak jakiś dziwny stwór, na peryferiach swojejzimnej, nie znającej miłości rodziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]