[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lars odœpiewa³ piêciokrotnie czyste, mocne C; nawetprzez grube podeszwy butów wyczu³a odpowiedŸ kryszta³u.Wydoby³a pierwsz¹bry³ê, po czym stoczy³a walkê z Larsem, który musia³ jej wyrwaæ pryzmat z r¹k,gdy¿ czarny kryszta³ jak zwykle j¹ zniewoli³.Kiedy Lars zacz¹³ uk³adaæ go wskrzyni, dosta³a histerii.Trzy razy, z ca³ej si³y, da³ jej w twarz.Z ulg¹osunê³a mu siê w objêcia.- Ju¿ dobrze, kochanie, dobrze - mrukn¹³, muskaj¹c jej w³osy.- A teraz bierzmysiê do ciecia.Za Lanzeckiego.Zawsze siê cieszy³, kiedy wracaliœmy z czarnym.- Tak, ale ju¿ mnie nie zmusi do tego, ¿ebym je pod³¹cza³a w jeden uk³ad! Niezmusi mnie, choæby nie wiem co!Zastanawia³a siê, gdzie dokonaæ nastêpnego ciecia i ile im siê uda tym razemwydobyæ czerni w najwy¿szym gatunku.Nie zwróci³a uwagi na dziwne spojrzenie,jakim obrzuci³ j¹ Lars.Clodine wyceni³a piêæ skrzyñ czarnego wed³ug najwy¿szych stawek rynkowych.Taka iloœæ wystarcza³a dla dwóch uk³adów planetarnych - tych, naturalnie, którestaæ by³o na system komunikacji oparty na czarnych kryszta³ach.Wydobyli te¿kilka niez³ych, pojedynczych sztuk, nadaj¹cych siê do uzupe³nienia istniej¹cychju¿ instalacji.Clodine nie kry³a swojego podziwu.- Nikt nie potrafi ci¹æ tak jak wy.Nie przypuszcza³am, ¿e œpiewacy mog¹ byætak wielkimi indywidualnoœciami -odwa¿y³a siê na wyznanie.- Dok¹d jedziemy, Lars? - spyta³a Killashandra.- O ile mnie pamiêæ nie myli,twoja kolej wybieraæ.- Chyba tak - rozeœmia³ siê.Czu³a, ¿e przyszed³ do siebie, ale nie mog³a sobie przypomnieæ po czym.Po powrocie do apartamentu jak zwykle zanurzy³a siê natychmiast w wannie, aLars uzupe³nia³ dane pamiêci.- Szybko siê uwin¹³eœ - skomentowa³a.Mia³a wra¿enie, ¿e dopiero co wszed³ do pokoju.Zwykle zapis zajmowa³ mu conajmniej kwadrans.Lars, nie zdj¹wszy jeszcze ubrania, z zaskoczeniem wpatrywa³ siê w wydruk.Trzyma³ go tak, ¿e mog³a przeczytaæ jego treœæ.- Zg³osiæ siê na konferencjê? Czegó¿ Lanzecki tym razem chce od ciebie? -Poci¹gnê³a go za rêkê.- Najpierw musisz riê wyk¹paæ.Cuchniemy oboje!Zaœmia³a siê.Zapach Larsa, nawet najbardziej nieœwie¿y, nieodmiennie wprawia³j¹ w podniecenie.- Lanzecki? - Westchn¹³ ze smutkiem.Ciekawe, co siê mog³o staæ? - pomyœla³a.- Pójdê sprawdziæ.To wiadomoœæ sprzed paru dni.- No, to mo¿e zaczekaæ jeszcze parê minut.Zrzuci³ z siebie przepocony, pociêty kryszta³ami skafander.- Wezmê prysznic.Wrócê, jak tylko siê dowiem, o co w tym wszystkim chodzi.-Zgniót³ wydruk i wrzuci³ do odzyskiwacza.- Lars! Mieliœmy przecie¿ robiæ plany.- Zajmij siê tym, kochanie.ZnajdŸ nam jak¹œ oceaniczn¹ planetê, na którejjeszcze nigdy nie byliœmy - zaproponowa³ z wymuszon¹ beztrosk¹, zupe³niezrozumia³¹ u kogoœ, komu kazano stawiæ siê natychmiast u Lanzeckiego po upalnymmiesi¹cu spêdzonym w Paœmie.Trzeba bêdzie paru d³ugich k¹pieli, ¿eby sp³ukaæ ze skóry wszystek pot i kurz.Do diab³a, nienawidzi³a Ballybranu latem.S³oñce spali³o jej w³osy - dotknê³acentymetrowych kosmyków.Nie, nie, zaraz.ach tak, ju¿ sobie przypomnia³a:mieli je tak brudne i zlepione potem, ¿e w którymœ momencie ostrzygli siênawzajem do skóry.Zanurzy³a siê a¿ po brodê; p³yn opalizuj¹cy oblepi³ j¹ gêst¹ mazi¹, wyp³ukuj¹cpulsuj¹c¹ w porach wibracjê.By³a wykoñczona.Nie mia³a pojêcia, sk¹d Larsbierze si³y, ¿eby odpowiedzieæ na wezwania Lanzeckiego.Pamiêta³a jeszczetylko, ¿eby wyci¹gn¹æ z wnêki uchwyty bezpieczeñstwa i zapi¹æ wokó³ ramion.Gdyby zasnê³a, nie zsunie siê pod wodê.Wiedzia³a, ¿e œpiewacy topili siê wk¹pieli.Nie mog³a sobie przypomnieæ, kto uleg³ podobnemu wypadkowi.Ledwie poczu³a siê jako tako domyta, kiedy do ³azienki wpad³ Lars.Przygl¹da³jej siê przez chwilê, po czym uœmiechn¹³ siê w sposób, który oznacza³, ¿e madla niej niezbyt radosn¹ wiadomoœæ.- Pacjentka w krytycznym stanie czeka na przewiezienie z Shankill - oznajmi³dobitnie.Jêknê³a.- Zg³osi³eœ siê na ochotnika? Dlaczego ten Lanzecki zawsze nas musi wybieraæ?Wskaza³ j¹ palcem, zmarszczy³ brwi i uœmiechn¹³ siê z zak³opotaniem, wiêcKillashandra jêknê³a jeszcze raz.- Znowu mnie wyznaczy³?Lars zrobi³ dziwn¹ minê, a potem jeszcze mocniej œci¹gn¹³ brwi.- Przeciwnie, to ja ciê wyznaczy³em.- Podszed³ do wanny, po drodze zdejmuj¹crêcznik z wieszaka.- Ciê¿ki przypadek.Postawiono myln¹ diagnozê.Ca³anadzieja w symbioncie.DŸwignê³a siê z k¹pieli i nie zwracaj¹c uwagi na b³agalny wyraz jego oczu izaciœniêt¹ liniê warg, ruszy³a w stronê prysznica, roni¹c po drodze ciê¿kiekrople opalizuj¹cego p³ynu.Odkrêci³a kran.Obracaj¹c siê z wolna, ¿ebydok³adnie sp³ukaæ p³yn, przez zas³onê z wody patrzy³a na Larsa.Zakrêci³akurek i ³askawie siêgnê³a po rêcznik, który Lars trzyma³ ju¿ w pogotowiu.Westchnê³a.- Czy Lanzeckiemu a¿ tak bardzo brakuje ludzi, ¿e prowadzi rekrutacjê wœródkonaj¹cych? -zakpi³a, wycieraj¹c siê z wystudiowan¹ zmys³owoœci¹.Ujrzawszy ponownie osobliwy wyraz na twarzy partnera, zorientowa³a siê, ¿emi³osne igraszki s¹ ostatni¹ rzecz¹, która mu w g³owie.- Ona pochodzi z Fuerte.Uzna³em, ¿e do tej misji bêdziesz najodpowiedniejsz¹osob¹, jak¹ Cech mo¿e wys³aæ.Nie umkn¹³ jej uwagi lekki nacisk, z jakim wymówi³ s³owo „uzna³em".W³aœnieprzymierza³a siê do zrobienia kolejnej kpi¹cej uwagi, kiedy dotar³o do niej, ¿eLars na prawdê domaga siê od niej wykonania tej misji.- Prom czeka, Killa - upomnia³ j¹ ³agodnie.- Nie ma zbyt wiele czasu dostracenia.- Czemu akurat ja, do cholery? - Cisnê³a rêcznik w k¹t i uwa¿nie przyjrza³a siêswemu cia³u.- Nie mam nawet ¿adnej œwie¿ej blizny do zademonstrowania anidowodów na odm³adzaj¹c¹ dzia³alnoœæ symbionta, podobnie jak dowodów na to, ¿epochodzê z Fuerte - doda³a z cierpkim uœmiechem.- Nie zosta³o jej wiele czasu.- Lars uœmiechn¹³ siê k¹cikiem ust; w jegob³êkitnych oczach nadal czai³ siê smutek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]